© Mark Levitin
© Mark Levitin

Planowanie wycieczki? Zbuduj spersonalizowany plan z Mayą — Twoim asystentem podróży AI od Live the World

Porozmawiaj z Mayą

Mae Chan i klasztor Złotego Konia

5 minuty czytania

Wskazówki dotyczące podróży do Si Kham

Uzyskaj najbardziej autentyczne wrażenia Sztuka i kultura . Sprawdź te wycieczki z przewodnikiem i bilety wstępu bez kolejki w okolicy Si Kham .
Jeśli skorzystasz z powyższych linków, zapłacisz taką samą cenę, a my otrzymamy niewielką prowizję - dzięki za wsparcie!

Ta historia podróży jest tłumaczona przy pomocy technologii.

Tekst ten został przetłumaczony na Polski z oryginalnego języka English.

Mae Chan, małe miasteczko w północnej Tajlandii, to nijaka miejska osada, na którą niewielu podróżnych zwraca uwagę w drodze z Chiang Mai do "Złotego Trójkąta". I choć w samym miasteczku nie ma naprawdę nic ciekawego do roboty, to wzgórza tuż na zachód od niego kryją najbardziej niezwykły klasztor w kraju. Tutejsi mnisi nie wychodzą rano po jałmużnę - galopują przez klasztorną bramę konno niczym szarżujący husarze, a opat to postać, jakiej można się spodziewać tylko w filmie o Shaolin. Ponadto w pobliżu znajduje się fotogeniczna, geometrycznie poprawna plantacja herbaty oraz gorące źródło, w którym można się zanurzyć i zrelaksować.

Wat Phra Archa Tong

© Mark Levitin
© Mark Levitin

Wyobraź sobie: rustykalny buddyjski klasztor w lśniących niskich promieniach świtu. Łagodny strumyk, ozłocony przez słońce, szumi przy bramie. Nagle, brama otwiera się i szarża kawalerii wybucha, rozbryzgując nieruchomą wodę jak stado gnu. Jeźdźcy mogliby uchodzić za atakującą bandę Hunów, gdyby nie klasztorny strój - a zamiast scyzoryków wymachują posrebrzanymi miseczkami na jałmużnę. Co prawda nie zobaczysz już tej sceny - te czasy minęły, klasztor został wyremontowany, strumyk przecięty betonowym mostem, a liczba pielgrzymów przynoszących ofiary w przeciętny dzień sprawia, że zbieranie jałmużny jest zbędne, więc mnisi często zostają w domu. Ale nadal jeżdżą na koniach, a opat wygłasza poranne kazanie z grzbietu swojego statecznego wierzchowca. Dlatego, niezależnie od tego, jaką pierwotną nazwę miało to miejsce, wszyscy znają je dziś jako Wat Phra Archa Tong - Klasztor Złotego Konia. A jego historia - głównie historia opata, narracja rodem z azjatyckiego filmu akcji - dopełnia wizualnej osobliwości.

Wat Phra Archa Tong, Mae Chan
Wat Phra Archa Tong, Mae Chan
6RG4+QR7, Si Kham, Mae Chan District, Chiang Rai 57110, Thailand

Phra Kru Ba

© Mark Levitin
© Mark Levitin

Phra Kru Ba, opat Wat Phra Archa Tong, był kiedyś zawodnikiem chaya (północna wersja muay thai). Zdobył kilka lokalnych mistrzostw, zmęczył się światową iluzją, został mnichem - nic nadzwyczajnego dla Tajlandii. Ale to, co stało się później, brzmi bardziej jak fabuła filmu niż prawdziwa biografia: jako mnich zajął zdecydowane stanowisko wobec działającego wówczas kartelu narkotykowego w Złotym Trójkącie i zaczął wygłaszać kazania do rolników, przekonując ich, by zerwali wszystkie umowy z mafią i nigdy nie uprawiali opium. W miarę jak rosła jego sława, rosły też jego wpływy; stał się przeszkodą dla narkotykowych lordów. Trudno już oddzielić fakty od mitów, ale podobno wysłano kiedyś płatnego zabójcę, który miał go zabić - tylko po to, by go pobić bez sensu, związać i zaciągnąć na posterunek policji. Nie zadzieraj z Chaya! Następnie, jak głosi legenda, inny zabójca uciekł się do trucizny - ale zwaliste, muskularne ciało Phra Kru Ba przetrwało odurzenie i w ciągu miesiąca znów stanął na nogi, wygłaszając kazanie. Wkrótce zaczęto go czcić jako ajarn, wielkiego nauczyciela. HM Rama IX wybrał ten czas, aby położyć kres kartelowi narkotykowemu, a może dla tak energicznej osoby jak Phra Kru Ba, życie klasztorne bez celu było nieco nudne? W każdym razie wykupił konia, którego pewna biedna rodzina zamierzała sprzedać na rzeź - lub, jak głosi inna legenda, zwierzę zostało mu podarowane przez pełnego szacunku czciciela. W ten sposób powstało nowe hobby Phra Kru Ba: jazda konna. Do tego czasu klasztor się rozrósł, z konnym opatem mieszkało kilku młodszych mnichów. On również ich uczył. Dowiedziawszy się o miłości wielkiego ajarn do koni, mieszkańcy wsi podarowali klasztorowi kolejne. I tak oto powstała kawalkada buddyjskich mnichów galopujących po jałmużnę.

Zwiedzanie Wat Phra Archa Tong

© Mark Levitin
© Mark Levitin

Klasztor znajduje się niecałe 20 km od Mae Chan, ale żadna komunikacja publiczna nie obsługuje tej drogi. Jeśli wyruszysz rano (a powinieneś, aby być tam na czas na kazanie), możesz dostać podwózkę od jednej z rodzin pielgrzymkowych, zwłaszcza w weekend. Alternatywnie, zatrzymaj się w jednym z małych ośrodków w pobliżu. Poranne kazanie wygląda imponująco, z potężną postacią Phra Kru Ba na czele formacji klinowej - bardzo przypomina to manewr kawalerii, z wyjątkiem tego, że każdy jeździec jest ubrany w klasztorny szafran. Przynieś ofiary - standardową paczkowaną aranżację można kupić w każdym tajskim minimarkecie (to w końcu kraj buddyjski). Jeśli umiesz mówić po tajsku lub masz kogoś, kto ci przetłumaczy, rozważ poproszenie Phra Kru Ba o talizman lub sak yant (magiczny tatuaż) - uważa się, że posiada on wielką duchową moc i chętnie dzieli się nią w ten sposób. Na pewno nie ma problemu ze spacerowaniem, zwiedzaniem stajni, robieniem zdjęć, ale pamiętajcie, że to klasztor, a nie turystyczne show. Później przejdź się na zewnątrz: w ostatnich latach legendarny opat wydaje się rozwijać nowe hobby - rzeźby w cemencie - a wzgórza otaczające Wat Phra Archa Tong stale pokrywają się na wpół ukończonymi gigantycznymi figurami z buddyjskiej mitologii. Istnieje szansa, że zobaczysz Phra Kru Ba pracującego nad jedną z nich po południu, kiedy większość pielgrzymów już odeszła.

Inne atrakcje Mae Chan

© Istock/Anurak Sirithep
© Istock/Anurak Sirithep

Plantacja herbaty Choui Fong, niedaleko klasztoru Golden Horse, stała się czymś w rodzaju hotspotu dla tajskich influencerów Instagrama - jednym z tych miejsc "check-in". W jednym miejscu posadzono krzewy herbaciane, które tworzą zielony amfiteatr i każdy czuje potrzebę zrobienia sobie zdjęcia w jego centrum. Poza tym plantacja jest całkiem ładna i wyposażona w nieco zbyt drogie kawiarnie, aby obsłużyć stały przepływ selfie-takers. Jeśli nie planujesz odwiedzić Mae Salong dalej na zachód, warto tam zajrzeć. Kolejną atrakcją dla krajowych turystów jest Pa Tueng Hot Spring. Znajduje się tu typowy zestaw usług i widoków: półnaturalny gejzer, gorący staw mineralny, geotermalne kąpiele do moczenia, jajka do gotowania w samym źródle, gdzie woda wychodzi wrząca, i wiele raczej groteskowych, tandetnych posągów do pozowania. Ze względu na źródło, kilka wodospadów na południe od Mae Chan i autobusy do Mae Salong, praktyczniej jest zostać w mieście. Na szczęście północna Tajlandia specjalizuje się w uroczych, choć czasem kiczowatych, małych kurortach. Mae Chan ma nawet jedną hybrydę ośrodka wypoczynkowego i co-living - zaskakująco tanią jak na co-living.

Choui Fong Tea Plantation, Mae Chan
Choui Fong Tea Plantation, Mae Chan
Pa Sang, Mae Chan District, Chiang Rai 57110, Thailand

Chcesz zaplanować podróż tutaj? Porozmawiaj z asystentką podróży AI, Mayą.





Pisarz

Mark Levitin

Mark Levitin

Jestem Mark, zawodowy fotograf podróży, cyfrowy nomad. Przez ostatnie cztery lata mieszkałem w Indonezji; każdego roku spędzam tam około sześciu miesięcy, a drugą połowę roku podróżując do Azji. Wcześniej spędziłem cztery lata w Tajlandii, badając kraj pod każdym kątem.

Zaplanuj podróż z Mayą - Twoim asystentem podróży AI

Porozmawiaj z Mayą

Inne historie z podróży